Jakiś
czas temu spotkałem się z takim jednym typem, nie pamiętam jak się nazywał, na
szczęście nie ma to znaczenia w kontekście historii. Otworzyliśmy sobie po
piwku. Jako że nie chciał rozmawiać ze mną o tym co mnie interesuje najbardziej
– bo ni o filmach, ni o niczym, zapytałem czym on się pasjonuje. Odpowiedział,
że polityką. Ja, co wiedzą osoby mi bliższe, znam się na temacie… no średnio
bym powiedział, średnio. Poprosiłem więc,
żeby mi co-nieco poopowiadał, był to czas kiedy akurat premier Szydło,
całkowicie dobrowolnie i z uśmiechem na twarzy, podała się do dymisji (a później
napisała wcale podejrzany post o tym, jak wdzięczna jest za słowa wsparcia w
tej trudniej chwili). No i się zaczęło.
W
mgnieniu oka rozmowa o polityce przerodziła się w rozmowę o ideach. No i
fajnie, dobrze jest wymienić czasem opinie światopoglądowe z zupełnie obcym
człowiekiem. Akurat tak mi się w życiu przytrafia – i myślę, że tak się
przytrafia też wielu innym osobom – że przyciągam do siebie ludzi o podobnych
mi przekonaniach. Może nasze spojrzenie na świat nie jest w stu procentach
kompatybilne, ale opiera się na tych samych fundamentach. Tym razem zaskoczyłem
się srodze. Typ zaczął tak:
-Ja
nie denerwuję się na ludzi, którzy myślą inaczej, niż ja. Ja im po prostu
współczuję.
Na
co ja:
-Aha.
A
on na to:
-W
sensie, nie że tobie, bo ciebie może jeszcze przekonam. Ale wszystkim innym.
A
ja:
-Okej.
No
i rozmawiamy. W trakcie tej rozmowy zaczynam zastanawiać się, czy to ja mam
niewyobrażalnie sielankową i lukrową wizję wymarzonego świata, czy to po prostu
on jest ślepo wpatrzonym w system, niegramotnym chłopaczkiem. Bo mówię mu tak:
-Słuchaj
no, gdybym miał wybór: płacić składki na moją, wciąż niepewną, bo nie wiem czy
na etacie te X lat przepracuję, emeryturę, a dostawać pełne wynagrodzenie i sam
tymi pieniędzmi dysponować, to nie zastanawiałbym się ani chwili. Bo to ja
odpowiadałbym za to, czy sobie godną starość zapewnię, czy przejebę cały ten
hajs i jak przestanę pracować to umrę z głodu.
-Ale
gdyby było tak jak mówisz i wybór byłby możliwy, to zdecydowałaby się na to
większość społeczeństwa. A wtedy tym, którzy jednak chcieliby mieć emeryturę,
państwo nie miałoby z czego płacić. Bo my byśmy na to nie dawali.
Myślę
sobie czy tylko mnie, to co on mówi,
wydaje się kompletnie nielogiczne? Uderza we mnie takie przemyślenie, że
może ja jestem samolubem. Ale przecież to nie jest tak, że chcę zagarnąć
piniądze swoje i wszystkich wokół. Ja po prostu marzę sobie, że każdy może
decydować sam za siebie.
Typek,
żeby rozluźnić atmosferę, a jesteśmy u mnie w domu, bo nierozważnie zaprosiłem
go do siebie, mówi:
-Spoko
masz tu widok zza okna.
Bardzo
lubię jak ktoś tak mówi, bo mogę ulżyć sobie wtedy i zdrowo ponarzekać:
-Cudowny.
Najpiękniejszy jest wtedy, kiedy pod oknami przechodzą wszelkiego rodzaju
marsze, pokazy, manifestacje i strajki. Siadam wtedy na parapecie, z kubkiem
kawy w dłoni, patrzę na to jak moje okna drżą od hałasu i rozkoszuję się tymi
momentami.
-A
no tak! – on na to – Tu się przecież odbywają wszystkie pochody! I ten, ten
cały Czarny Protest.
-Ano,
na tym marszu to nawet byłem. Robiłem tam zdjęcia.
-O
nie, chyba nie chcesz powiedzieć, że…
No
i lecimy dalej – temat aborcji. Typ jest oczywiście tak bardzo za, że aż
przeciw. Drążę temat, pytam dlaczego.
-Nikt
nigdy nie podał jednoznacznej definicji dziecka. Dla jednych to bobas, tuż po
urodzeniu, dla drugich plemnik, który połączył się z komórką jajową. Każde
życie należy cenić! To nie jest kwestia wyboru i decyzji!
-No
dobrze. Ale jeśli jakaś para, para szesnastolatków, prześpi się ze sobą bez
gumki. Dziewczyna zajdzie w ciążę. Oboje będą wiedzieć, że nie zapewnią temu
dziecku godnego życia. Od początku nie będą go chcieli. I ono będzie
nieszczęśliwe. I oni będą nieszczęśliwi. Wszyscy będą nieszczęśliwi. A bachor
wyrośnie na degenerata.
-To
niech go oddadzą do domu dziecka!
-Więc
tak widzisz troskę o nowe życie? Z góry spisując je na ciężki los? Nie wiem czy
otaczałeś się w dzieciństwie dzieciakami z domu dziecka. Czy z nimi
rozmawiałeś? Widziałeś jak jest im trudno?
-Nieważne!
Para powinna brać odpowiedzialność za swoje czyny.
-Mając
prawo do dokonania aborcji, która w ich mniemaniu byłaby słuszna, braliby na
siebie odpowiedzialność, o której mówisz.
-Nie
w taki sposób! Mogą w ogóle nie uprawiać seksu!
Myślę
sobie hola hola. Każda para
damsko-męska decydująca się na współżycie, spotyka się z ryzykiem zapłodnienia.
Czy tylko z tego powodu związki heteroseksualne powinny żyć wstrzemięźliwie?
Sprytnie to sobie koleżka wymyślił – jest w końcu gejem, więc jego ten celibat w ogóle nie obowiązuje. Zagajam więc nieśmiało:
-Rozumiem
więc, że ty możesz folgować sobie do woli, bo dzieciaka z tego nie będzie.
-To
co innego, wytrysk jest relaksujący. Rozluźnia ciało i umysł.
-Ciekawe co zrobiłbyś, gdyby ten relaksujący
wytrysk doprowadził do niechcianej ciąży, a ty nie byłbyś gotowy na ojcostwo.
-Na
szczęście nie muszę się o to martwić.
Szczwany
lis. Nie mam nic do stracenia, a może oświeci mnie w paru kwestiach, mówię
więc:
-Może
wszyscy powinni po prostu łączyć się w pary jednopłciowe. To rozluźniłoby ciała
i umysły.
-To
kompletnie zniszczyłoby gospodarkę. Wyobraź sobie, że większość osób żyjących
na Ziemi to geje i lesbijki. W tym momencie nie odczuwalibyśmy żadnych tego
skutków. Ale wiązałoby się to z brakiem potomstwa. Brak potomstwa wiązałby się
za to z brakiem ludzi gotowych do pracy. A to automatycznie prowadziłoby do
braku składek – bez składek młodych osób, my na starość nie dostaniemy
emerytur!
Historia
toczy więc koło. Młodość napędza starość, starość napędza młodość, wszyscy z
życia zadowoleni są tak sobie, ale hej! Przynajmniej są! A w tym wszystkim najważniejsza jest emerytura!
Niestety
nie mieliśmy okazji otworzyć drugiego piwa. Przypomniałem sobie, że zostawiłem
włączone żelazko. I chodzącą pralkę. W innym mieszkaniu. Musiałem koniecznie
się zbierać. Typ poszedł w swoją, ja w swoją, dzieci z tego nie będzie.
Ale potem, kiedy spacerowałem sobie po mieście bez celu, naszła mnie refleksja. Może to nie da się tak, żeby wszyscy mieli prawo decydować o sobie. Bo ludzie z natury są bezmyślni i robiliby pełno głupot. Z drugiej strony ja sam jestem myślny i co mnie obchodzą głupoty innych ludzi, jak ja bym robił same sensowne rzeczy. Jest to ciężki orzech do zgryzienia i zagwozdka niejednej osoby. Jedno jest jednak pewne - z tym konkretnym typkiem nie pomartwię się o emeryturę.